Witam Was kochane motylki w nowych roku. Jak się czujecie po sylwestrowym szaleństwie? U mnie niestety marnie. Huh, tyyyyle jedzenia.
Nawet nie liczyłam kalorii, bo wiedziałam, że mój limit już dawno
przekroczyłam. Jedynym plusem tego wszystkiego jest to, że potem to
wszystko zwróciłam. Nie chce już pisać jaka to jestem beznadziejna, bo przez to przecież nie schudnę. Chcę
po prostu dać z siebie wszystko. Obiecuję, że dam radę.
Dzisiaj nie zjadłam nic.
Wypiłam kawę, herbatę zieloną, trochę soku i wodę. Nie przekroczyłam tym nawet
50kcal. Na dodatek ćwiczenia. Postanowiłam, że jutro nie przekroczę 300kcal. Jeszcze jutro do szkoły.. Jakby nie mogli odpuścić tych dwóch dni.. No i już niedługo napiszę Wam jak miewa się moja waga.. W sobotę mama planuję jechać zrobić zakupy, więc postaram się zakupić nową wagę. Szczerze Wam powiem, że się tego boję. Zawszę się bałam gdy miałam wejść się zważyć. Pamiętam w podstawówce, gdy mieliśmy robiony bilans niektóre dzieci się ze mnie śmiały, potem mnie przezywając. Smutne. Boli do tej pory, gdy patrzę w lustro i przypominają mi się takie sytuacje. Wiem, że to było dawno, ale nawet w tym roku usłyszałam kilka niemiłych słów na swój temat w stylu "gruba".. Eh, pragnę chudości.